Media o nas
Duży może więcej, ale małe jest piękne. Minimasarnie konkurują na jednym rynku z potężnymi fabrykami wędlin i mięs. Masarnia w podwrocławskich Żernikach Małych radzi sobie, bo wędzi naturalnie, legalnie i skutecznie – całkiem po staremu.
Janusz Kowalski jest szczęśliwy w pracy. – Jestem masarzem. Lubię tę pracę, wręcz uwielbiam, to moja druga miłość po mojej ukochanej żonie. Całą wiedzę, która posiadłem przez 35 lat, wkładam w pracę w tej masarni – mówi masarz ze Starej Wędzarni.
Mała masarnia w Żernikach Małych wyspecjalizowała się w wędzeniu. – To jest naturalny sposób konserwacji wędlin. Wędzarnia jest opalana drzewem bukowym, akurat tu, w naszym przypadku, suchym dymem – mówi Joanna Kapa z masarni w Żernikach.
Nie ma mowy o dymie wędzarniczym w płynie lub aerozolu. Tu wyłącznie dym naturalny. – To nie miałoby sensu, jest dużo dużych firm, które tego używają, a wiadomo, przemysłówka wtedy idzie, a my, jako mała firma, musieliśmy robić coś bardziej wyjątkowego – dodaje Joanna Kapa.
Jednym z produktów masarni z Żernikach Małych jest kiełbasa wiejska. Niby nic, a w istocie – majstersztyk wędliniarza. – To kiełbasa wiejska, mielona na grubym sicie, jest szlachetna, bo widać, co w niej jest – mówi Janusz Kowalski.
Przepis na kiełbasę to dorobek wędliniarza. – Nawet z zagranicy przyjeżdżają i wyroby też jeżdżą za granicę – twierdzi Wiktoria Kapa. Wędliny prawdopodobnie przetrwają nawet najdłuższą podróż. Są badane na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu na zawartość substancji smolistych i trwałość wyrobów.
Niektóre wędliny mają termin trzech miesięcy do spożycia. A nawet dłużej, jeśli uda się poskromić apetyt i przetrzymać kiełbaskę.